piątek, 21 grudnia 2012

Snowy day feels amaranth


Fot. Bartek Jarosz

Beret/hat - Solar
Torebka/bag - Parfois
Futerko/faux fur - F&F
Sukienka/dress - Rinascimento
Buty/shoes - Quazi
Rękawiczki/gloves - Cropp
Korale/ necklace - Aldo 

Zimowa aura, a tym bardziej ujemne temperatury wymuszają na nas konieczność noszenia ciepłych ubrań. Niektórzy niezmiennie twierdzą, że najlepsze na mrozy są naturalne futra, osobiście jestem wielką przeciwniczką tego typu odzieży, bo noszenie martwego zwierzaka na sobie jest dla mnie po prostu formą współczesnej dewiacji. Bo jak można świadomie wspierać kuśnierstwo, które bazuje na obdzieraniu zwierzęcia ze skóry żywcem!? Ktoś kto cieszy się z nowego futerka, to tak jakby jednocześnie cieszył się z cierpienia niewinnego zwierzęcia. Coś okropnego! Jest to skrajne okrucieństwo, wygląda na to, że kanibale bywali bardziej „ludzcy”, a człowiek współczesny już tak nisko upadł, że dla własnej satysfakcji bestialsko morduje stworzenia, które również są na granicy wyginięcia. Nie bardzo wiem o co tu chodzi? Futra sztuczne są równie piękne i wyglądają wystarczająco naturalnie, żeby je swobodnie nosić, bez obawy o nasze sumienie. Niby XXI wiek, a człowiek wciąż zachowuje się, jak jaskiniowiec, który zwalcza inne gatunki żeby przetrwać. Rozwój cywilizacyjny jest ponoć faktem, jednak najwyraźniej nie każda mentalność poddaje się temu rozwojowi. Jestem pewna, że większość normalnych ludzi, gdyby musiało obedrzeć zwierzę z futra żywcem, zrezygnowałoby z noszenia owego futra! Być może trzeba to odczuć na własnej skórze, żeby przekonać się – jakkolwiek to brzmi metaforycznie! Dlatego zanim kupicie prawdziwe futro zastanówcie się nad cierpieniem tych stworzeń, prawdziwe futro najładniej wygląda na żywym lisie, na pewno nie na człowieku!

Bazą mojej zimowej stylizacji jest futerko sztuczne F&F, które nie tylko świetnie wygląda, także jest ciepłe i przyjemne w dotyku, noszę je drugi sezon z powodzeniem. Ponieważ futerko jest krótkie i jednak w ciemny kolorze, warto je urozmaicić kontrastową, barwną sukienką, która w tym przypadku wygląda na intensywnie amarantową spódnicę. Jest to przełamanie pewnej konwencji – ciepłe futerko zestawiamy ze zwiewnym szyfonem. Osobiście nigdy nie lubiłam różu, jednak z czasem przekonałam się, że fajnie ograny wcale nie musi dawać kiczowatego efektu. Jestem również zwolenniczką stopniowego „uwalniania” koloru, dlatego bardzo rzadko zestawiam ostre kolory jeden obok drugiego, w tym przypadku amarant powraca na berecie, ale jest już przygaszony i dyskretniejszy, a uwagę skupia przede wszystkim pomysłowa kokarda, która sprawiła, że kupiłam ten beret. Róż w trzeciej odsłonie pojawia się na torebce, wpada w bordo, a sama torebka ma ciekawy tłoczony wzór - zwielokrotnione deltoidy. Czarne dodatki wydały mi się oczywiste, dlatego są tu czarne rękawiczki i rajstopy, które tworzą zamierzone kontinuum z butami – uwielbiam je, bo mają fajną cholewkę, która perfekcyjnie dopasowuje się do łydki, a to jednak rzadkość. Dla urozmaicenia dodałam biało-czarne korale, dzięki temu futerko zyskało nowy look, naszyjniki nie muszą być wyłącznie zestawiane z sukienkami lub bluzkami, z okryciem wierzchnim równie fajnie współgrają. Jest po prostu inaczej. Dlatego zachęcam do eksperymentowania z własnym stylem, unikajcie typowych setów z wystaw sklepowych, nie kopiujcie bezmyślnie pomysłów projektantów, bo na pewno potraficie same stworzyć interesujący outfit, który nie będzie kopią tego, co popularne i dostępne dla każdego.

piątek, 14 grudnia 2012

Polish winter

 Fot. Bartek Jarosz

Płaszcz/Coat - Asos
Buty/Shoes - Blink
Czapka+szalik/Hat+scurf - M&S 
Rękawiczki/Gloves - Cropp
Ocieplacze/Warmers - no name
Pasek/Belt or necklace - no name
Broszka/Broche - no name
Kolczyki/Earrings - Allegro
Torebka/bag - vintage


Hu hu ha, hu hu ha, nasza zima zła, która jak widać już zawitała do Polski i raczej nie odpuści szybko, a i faktycznie szczypie w nosy, szczypie w uszy. Może tylko nie jest zupełnie zła, chociaż takim zmarźlakom, jak ja niestety mocno doskwiera. I chociaż urodziłam się w Wigilię, to zima nie wyzwala we mnie euforii – białe szaleństwo kojarzy mi się z odmrożeniami, a jazda na łyżwach ze stanem kataralnym ;) Dla mnie to także trudny sezon w kontekście stylowego ubierania się, bo co tu dużo mówić - puchowe kurtki nie są zbyt eleganckie, również nie za bardzo podkreślają figurę, wręcz ją deformują, unicestwiając nie tylko linię talii. Chociaż trzeba przyznać i to bezdyskusyjnie - ich wielkim atutem jest ciepło, ciepło i jeszcze raz ciepło. Właśnie i to jest pytanie – jak nie zacierać proporcji naszego ciała wielkimi, pikowanym „kołderkami”? Ja osobiście proponuję ciekawy wełniany płaszcz imitujący sukienkę, pod który warto ubrać się na cebulkę w zależności od tego, jak bardzo marzniemy. Wybrany przeze mnie płaszcz ma ciekawy krój, dający swobodę poruszania się, układa się w plisy, które wyglądają niesztampowo (to świetna propozycja dla znudzonych typowym krojem płaszcza). Do tego obowiązkowo czapka np. a la turban z biżuteryjną broszką – w wersji pierwotnej to była zwykła czapka, która dość specyficznie układała się, dlatego postanowiłam przewiązać ją szaliczkiem z kompletu (był zbyt krótki, żeby spełnić swoją oczywistą rolę), jako część turbanu sprawdził się idealnie. Czarny pasek, który był dołączony do płaszcza zamieniłam na sznur pereł, dzięki temu zyskałam ciekawy dodatek, który nieoczekiwanie zmienił swoją funkcję. Na kozaki założyłam ocieplacze w miętowym kolorze, które co jak co, świetnie grzeją w kolana i świetnie wyglądają. I oczywiście bez rękawiczek ani rusz. Torebka powinna być z długim paskiem lub na ramię, wtedy swobodnie schowamy ręce w kieszeniach. W takim zestawie zima wydaje mi się trochę bardziej przystępna :)


środa, 5 grudnia 2012

The last supper with Dior


Fot. Karol Szymborski
Make-up - Kasia Szymborska

Koszula i naszyjnik/blouse and necklace - Beata Guzińska
Kopertówka/clutch - Dior vintage
Buty/ peep-toe shoes - Centro

Wielu z nas ceni sobie oryginalność, dążymy do posiadania własnego stylu, niektórzy poszukują go latami, co nie jest łatwe w dobie sieciówek, atakujących nas z każdej strony. Nikt nie chce być czyjąś kopią. Bo i czy można być oryginalną w sukience, którą produkuje się w milionowym nakładzie? Na to pytanie warto sobie odpowiedzieć w zależności od naszych potrzeb i oczekiwań. Z pewnością dobra stylizacja potrafi zmienić nawet najbardziej masową sukienkę w stylowe cudo, tyle tylko, że większość kupujących sądzi, że otrzymuje gotowy produkt tzw. ready to wear - to wyrażenie jednak nie może być traktowane zbyt dosłownie, chyba tylko w przypadku mody selektywnej. Chociaż kopiowanie pomysłów z wybiegów także nie jest idealnym wyjściem, które nam zagwarantuje doskonały look. Bo i nie chodzi o "obklejenie się" metkami z wyższej półki, chodzi o dobór garderoby pasującej do naszej osobowości, figury, chodzi również o komfort z jakim przyswajamy pomysły projektantów. Oczywiście, gdy marzymy o spektakularnym wyglądzie, wtedy z pomocą przychodzą ubrania od projektantów, bo nie są masowe i nie wyłaniają się zza każdego rogu. Sama jestem również wielką fanką klimatów vintage, które pozwalają ubierać się oszczędnie, a i nie mniej ciekawie.
Dlatego na podstawie najnowszej stylizacji podpowiadam, jak można zacząć klarować swój styl, nie tracąc przy tym majątku. Pokazuje to na przykładzie trendu, który ostatnio jest dość intensywny - nadruki i zdjęcia polubili nie tylko blogerzy i nastolatki. Prym wiodą  barwne bluzy i legginsy, niektóre z nadrukami obrazów wielkich mistrzów malarstwa światowego. Sporo osób przyswoiło już ten trend, nawet zaczęłam obawiać się, że nie będzie w tym nic zaskakującego, jeśli i ja pokaże outfit z dominującym w stylizacji nadrukiem. Muszę jednak przyznać, że ten trend bardzo mi się podoba i podjęłam to wyzwanie. Uwielbiam zwiedzać europejskie galerie (bynajmniej nie handlowe) - do dzisiaj pamiętam moją wizytę w Luwrze, czy Musée d'Orsay. W sumie w obliczu nierzadko bezcennych dzieł, posiadanie bluzy z ulubionym obrazem jest jedynym wyjściem, w XXI wieku nie powinniśmy już nazywać tego tylko kopią, to jest popkultura, a popkultura dzięki Warholowi udostępniła to, co potencjalnie niedostępne. Dzięki temu wielcy malarze przynajmniej funkcjonują w naszej wyobraźni, którą skutecznie pobudzają. To raczej jasne, że moim marzeniem jest zobaczenie oryginalnej "Ostatniej wieczerzy" niezrównanego Leonarada da Vinci, na wizytę w kościele Matki Bożej Łaskawej w Mediolanie i obejrzenie fresku czeka się okrągły rok, każdy chce zobaczyć to co namalował chyba najwybitniejszy umysł wszech czasów. Zanim jednak dotrę w to magiczne miejsce, z miłą chęcią zamanifestuje swoją sympatię do twórczości Leonarda. Dlatego wybrałam wspaniałą koszulę z "Ostatnią wieczerzą", którą zaprojektowała Beata Guzińska. Mam takie wrażenie, że nadruk przetworzony przez projektanta ma większą wymowę niż nadruk stricte cyfrowy powielany w nieskończoność. Zwłaszcza, że koszula to nie tylko nadruk, to także dekorowany kołnierz, ramiona i mankiety. W mojej stylizacji koszula stała się sukienką i nie wymaga żadnego kontrastu w celu przyciągnięcia uwagi, sama jest wystarczająco charakterystyczna. Czarne szpilki peep-toe i granatowe rajstopy miały tworzyć całość, wręcz zlewać się z bazą stylizacji. Naszyjnik Beaty Guzińskiej także wtapia się w brązowe tło. Natomiast kopertówka vintage Diora pojawia się tutaj dlatego, że jest granatowa, nie burzy tym samym kolorystycznej spójności. Zdecydowanie zachęcam do wyszukania i zakupienia takiego rarytasu vintage - lepiej być oryginalnym w taki sposób niż z zawstydzeniem ukrywać swoją podróbkę.

czwartek, 29 listopada 2012

Tell me Violet

 

fot. Kasia z People Places Details

Bluzka/blouse - Rinascimento
Kamizelka/vest - Mohito
Torebka/bag - Gloria Vanderbilt/vintage
Spódnica/skirt - no name/ assembleage.com
Żakiet/jacket - Allison Taylor/TK Maxx 
Buty/Shoes - Dee Zee
Rajstopy/tights - H&Nathalie
Broszka/broche - no name
Bransoletka z ametystu/amethyst bracelet - no name

Kolor fioletowy już w dzieciństwie wydawał mi się intrygujący, w końcu powstaje z połączenia koloru niebieskiego i czerwonego, co oznacza, że jest i ciepły, i zimny zarazem. Ponoć ma działanie relaksacyjne i sprzyja kontemplacji! Jesienią niezmiennie powraca, może właśnie dlatego, że jest swoistym antydepresantem. Podobne właściwości wykazuje ametyst, z którego mam bransoletkę. Aczkolwiek tym razem nie chodziło mi o chromoterapię, ale przede wszystkim o ukazanie w jaki sposób można estetycznie połączyć różne odcienie fioletu - stąd w mojej stylizacji mamy gradację począwszy od lawendy, oberżyny, poprzez odcienie śliwkowe i w końcu niemal kobalt! Ten ostatni powstał za sprawą światła dziennego - spódnica w sztucznym świetle jest fioletowa, tu nieoczekiwanie nasyciła się barwą niebieską za sprawą mieniących się cekinów, które odbijając światło przeszły do kontrofensywy. Mimo to efekt mnie mile zaskoczył i dał do zrozumienia, że nasza percepcja może płatać figle w obliczu praw fizyki. Teraz już wiem, że fioletowy może być kobaltowy, a kobaltowy fioletowy! Przy czym ta stylizacja to nie tylko kolor, to również łączenie różnych deseni i faktur kilku materiałów. Mamy tu pięć różnych wzorów - żakiet w pepitkę w stylu Chanel oraz kamizelka w delikatną, zaokrągloną jodełkę. Duży wzór połączyłam z drobnym, więc nie konkurują ze sobą i tworzą spójny tandem. Natomiast twarz kobiety w kapeluszu na bluzce z fontaziem słusznie dominuje, chociaż jak widać i tu nie ma przypadku, bo kropeczki z koszuli, jakby niepostrzeżenie przeszły na spódnicę, zyskując błysk i dając efekt iluminacji. Zaś pikowany czworobok z torebki ujawnia się na żakiecie. Uważam, że sekretem tej spójności, jest przenikanie się wzorów, a także ich powtarzalność w nieco odmienionej formie. Dlatego wzór warkocza na rajstopach nie miał już tyle werwy, aby zakłócić swoistą harmonię, o którą zabiegam w każdej stylizacji. Mam nadzieję, że mój sposób na łączenie faktur, deseni i różnych odcieni jednego koloru przypadł Wam do gustu :)

sobota, 17 listopada 2012

Designeria Trendy Show

                                                         Z projektantką Beatą Guzińską.


Sukienka/Dress - Asos Black
Buty/Booties - Aldo
Torebka/Bag - Zień dla L'Oreal
Kolczyki/Earrings - Dublon
Opaska/Headband - Reserved/Claire's

Oczywiście po mojej stylizacji widać, że tego wieczoru intensywny kolor nie był dla mnie punktem wyjścia, tym razem postawiłam na total look - czerń zdominowała całość. Zasadniczo ta barwa neutralna nigdy nie była przeze mnie lubiana, trochę przekonałam się do niej, bo widzę, że niektórym ubraniom bardzo służy. I właśnie ta sukienka (ze względu na krój i ornamenty) najlepiej wygląda w czerni. W tym przypadku wyrazisty kolor byłby tandetny. Czarna róża z materiału przypięta do opaski jest według mnie ciekawym dodatkiem, całość jest spójna z botkami i torebką. Czerń jest elegancka i mam nadzieję, że Was o tym przekonałam? :)

Designeria Trendy Show miała swoje miejsce 15 listopada w Teatrze Palladium i przyciągnęła moją uwagę, ponieważ tego wieczoru odbył się pokaz damskiej kolekcji Beaty Guzińskiej. Uwielbiam jej kolorowe sukienki, które w inny sposób pokazują m.in. Świętą Rodzinę, bo jak okazuje się tzw. "świętość" może być barwna i radosna, bez typowej dla katolików smętnej zadumy. Sukienki Beaty to istna celebracja i bardzo słusznie, bo jak sądzę Jezus i jego matka byli uśmiechniętymi ludźmi i tak też powinniśmy ich przedstawiać. Dlatego mam nieodpartą chęć wybrania się do kościoła na mszę w sukience Beaty - ciekawa jestem reakcji, może babcie uśmiechną się na mój widok? I odnajdą w sukience "obraz", który ukaże im jowialną wizję religii, bez permanentnego smutku związanego z ukrzyżowaniem Jezusa, który przecież zmartwychwstał! Wyrażenie "radujmy się" powinno nabrać nowego znaczenia. Chyba podejmę się reformacji atmosfery w kościele polskim, oczywiście z głównym orężem w postaci sukienek Beaty ;)))
Prócz niej swoje kolekcje zaprezentowały: Lit Fashion, Katarzyna Fabiańska, Paulina Łukasiewicz, Karolina Bernat, Paulina Odzimkowska, Ewa Sztander, Iwona Leliwa-Kopystyńska i Karolina Gleguła. 


F


Więcej zdjęć z pokazu Beaty Guzińskiej: Fotografia Mateusz Zawadzki





czwartek, 8 listopada 2012

Fashion Week part 2 - Winter time!


fot. Paulina Matuszelańska 

Moje zdjęcie z tą stylizacją znalazło się również na stronie WWD - Women's Wear Daily, ten wydawca reprezentuje m.in. Vogue oraz Vanity Fair, także miłe wyróżnienie :)



Futerko/Faux fur - F&F
Koszula/Blouse - Monnari
Spodnie/Trousers - Vera Mont vintage
Kopertówka/Clutch - Dior vintage
Daszek/Visor - Kangol
Buty/Shoes - Sally O'Hara
Pasek - perły/Belt - pearls - no name
Rękawiczki/Gloves - vintage

Z futerkiem, jak widać nie rozstałam się kolejnego dnia Fashion Week, ale dlatego że jestem zmarźlakiem i zbyt wczesna zima nie pozostawiła mi wyboru. Chociaż podziwiam damy ekstremalne, które tego dnia mimo śniegu z deszczem zdecydowały się na gołe nogi i szpilki z odkrytymi palcami. Ja staram się nie mylić pór roku - zima to zima, a lato to lato. Tak więc nie jestem fashion victim. Ba nawet nie posiadam zdjęć na "faszyn ściance"! Chociaż paradoksalnie muszę przyznać, że jednolite tło jest wskazane, aby móc skupić się na detalach stylizacji. Pełen naturalizm zdjęć robionych wśród ludzi niestety nie bardzo spełnia swoją funkcję, co trochę odczułam, aczkolwiek mam nadzieję, że pierwszy plan jest jednak widoczny i nie jestem niczym Wally, którego nie można odszukać na rysunku ;)
Wracając do stylizacji - bardzo lubię połączenia tkanin i materiałów o zróżnicowanej fakturze, uważam że jedwabna bluzka Monnari doskonale wygląda w zestawieniu z futerkiem - to co "ciężkie" musi znaleźć sprzymierzeńca w tym, co delikatne. Daszek z angory jest totalnie zimowy i bardzo go lubię, jest przyjemny w dotyku - jest w nim urocza lekkość. Pasek z plastikowych pereł to z kolei pomysł, który powstał w ułamku sekundy, po prostu czegoś mi brakowało na wysokości bioder. W kobiecej modzie uwielbiam to, że brak funkcjonalności to w zasadzie podstawa fajnych akcesoriów, chociaż w tym przypadku przez perełkową pętelkę mogę przełożyć rękę - tak banalne, że aż fajne ;) I oczywiście nie mogę nie wspomnieć o wspaniałej kopertówce Diora - cudowny vintage, moja unikalna zdobycz. Dobrze zachowany vintage potrafi jednak zadać szyku.


A propos "Find Wally" - zabawne, że ten rysunek znalazłam przypadkiem, wygląda prawie jak Showroom na Fashion Week :D


Uwaga konkurs. Zapraszam modnych ludzi już 15 listopada na Designerię, gdzie zobaczycie pokaz m.in. Beaty Guzińskiej!!! Mam dla moich czytelników do rozdania 5 podwójnych wejściówek. Wystarczy, że polubicie Profil Designerii na FB oraz ciekawie skomentujecie mój outfit z tego posta, tym samym pozostawiając swój e-mail kontaktowy. 11 listopada najciekawsze komentarze zostaną nagrodzone podwójnym zaproszeniem na imprezę, która odbędzie się w Warszawie, w Teatrze Palladium o godzinie 20.00.
 



niedziela, 4 listopada 2012

Fashion Week Poland - I love cats ;)

Napisałam posta dotyczącego inspirujących pokazów, a teraz czas na moje stylizacje. Akurat ten outfit nie był jakoś specjalnie zaplanowany, bo sukienkę z bajecznym kotem kupiłam po przyjeździe do Łodzi. To była chwila. W pobliżu Manufaktury natknęłam się na uroczy butik przy Ogrodowej 26 z ubraniami łódzkich projektantów i to był strzał w dziesiątkę, bo o ile sama Manufaktura jest piękna, to jednak ten kot jest unikalny i w żadnej sieciówce takiego nie znalazłabym, bo to co niepowtarzalne jest piękne. Sukienka jest wykonana pieczołowicie, bo zdjęcie kota jest doskonale wtopione w tło, co sprawia że kocia grafika nie wygląda na "wklejoną". Sztuczne futerko w odcieniach szarości koresponduje nie bez powodu z kocim futerkiem. Szara jest również furażerka, niektórym kojarzyłam się z Marusią w tej czapce ;) Czarne haremki są oversize, ciekawie wyglądają w ruchu, dawno nie widziałam spodni, które tak ciekawie układają się, widać to wielka sztuka zaprojektować spodnie tego typu, jednocześnie przy tak trudnym nierzadko pogrubiającym kroju. Botki są retro, podobnie robione na szydełku mitenki. Kopertówka imituje skórę krokodyla, zwierzęce akcenty są mi bliskie i uwielbiam je wykorzystywać w moich stylizacjach.
Zdjęcia zostały zrobione w Showroomie - Karoliny Koniecznej, Pauliny Matuszelańskiej, Olgi Mieloszyk oraz duetu  Peanut Butter Jelly Time.


Sukienka/Dress - Bibise by Joanna Połońska
Futertko sztczne/Faux Fur - F&F
Kopertówka/Clutch - vintage
Spodnie/Trousers - Vera Mont/vintage
Botki/Booties - Aldo
Furażerka/Hat - Top Secret
Rękawiczki/gloves - vintage

A to jeden z moich pięciu kotów, który z powodzeniem mógłby pozować, aby znaleźć się na takiej sukience ;)
Oto Lucia :)))

Uwaga konkurs. Zapraszam modnych ludzi już 15 listopada na Designerię, gdzie zobaczycie pokaz m.in. Beaty Guzińskiej!!! Mam dla moich czytelników do rozdania 5 podwójnych wejściówek. Wystarczy, że polubicie Profil Designerii na FB oraz ciekawie skomentujecie mój outfit z tego posta, tym samym pozostawiając swój e-mail kontaktowy. 11 listopada najciekawsze komentarze zostaną nagrodzone podwójnym zaproszeniem na imprezę, która odbędzie się w Warszawie, w Teatrze Palladium o godzinie 20.00.


Do zobaczenia na Designerii :)