poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Fashionable East 2016








Fot. Karol Szymborski 
Na zdjęciach jest ze mną urocza Kasia Szymborska, której garnitur przyciągał nie tylko mój wzrok :)

Za nami już kolejna edycja białostockiego święta mody i muszę przyznać, że z każdym rokiem Fashionable East wskakuje na wyższy poziom. Ostatniego dnia imprezy postanowiłam nałożyć kreację topowego, europejskiego projektanta JC de Castelbajaca. Sukienka z jedwabiu przysporzyła mi nieco problemów przy prasowaniu, ale efekt końcowy był wart tej fatygi ;) Buty z kolorowymi bąbelkami dodają szaleństwa stylizacji i szczerze mówiąc najmilsze reakcje spotkały mnie ze strony dzieci, które najwyraźniej skrycie marzą o takich butach! Torebka i naszyjnik w kolorze czerwonym to takie dodatki, które uzupełniają całość, ale nie przyćmiewają wyrazistej kreacji. Całość wieńczy biały zegarek, który także zaprojektował JC de Castelbajac, czyli niezmiennie mój ulubiony kreator mody :)))


dress - JC de Castelbajac
watch - JC de Castelbajac for ODM
shoes - Dee Zee
bag - bee-line
necklace - no name
ring - no name
earrings - vintage via Allegro




niedziela, 3 kwietnia 2016

ShinyBox vs BeGlossyBox/Marzec 2016



Tym razem na moim blogu postanowiłam porównać dwa kosmetyczne boxy, dodam że zakupiłam je na własny koszt, więc nie jest to żadna reklama itp., dlatego możecie liczyć na rzetelną ocenę.


BEGLOSSYBOX

Cena: 39 zł z kodem od Lux-Medu, niestety konieczna była przymusowa subskrypcja z udostępnianiem danych karty kredytowej, co bardzo mi się nie spodobało. Firma planowała z końcem miesiąca ściągać z mojego konta kwotę za box, a ja osobiście uważam, że to powinno być dobrowolne, dlatego też z regularnej subskrypcji zrezygnowałam.

BeGlossy Box Marzec

Ocena zawartości: 
Pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre, bo wszystko co znalazło się w opakowaniu BeGlossy wyglądało jak próbki, dlatego nie ukrywam, że byłam nieco rozczarowana tuż po otwarciu. Właścicielki powinny zrozumieć, że psychika kobiet wygląda tak, że lubią dużo i na bogato ;) 
Z pięciu produktów tylko dwa okazały się pełnymi produktami: Bingospa 100% Kolagen (10ml) oraz gąbka Yasumi z byliny Konjac. Kolagen z pewnością przyda się, jestem ciekawa tego produktu, będę go stosować, jednak co do gąbki to mogę ją tylko używać do ciała, bo moja twarz reaguje zaczerwienieniem, gdy pocieram twarz czymkolwiek, więc nawet miękka gąbka nie wchodzi w grę. Mimo to produkt jest fajnym elementem zestawu i z pewnością zachwyci inne panie. Idąc dalej - krem nawilżający Bandi (30ml)jest jak dla mnie zbyt uniwersalnym produktem, kiedyś go już miałam i o ile jest przyzwoitym kosmetykiem, to dla mnie pod makijaż nie nadawał się, bo cera po nim błyszczy. Krem niezbyt dobrze współgrał z moim podkładem, ale mam cerę mieszaną, więc dla cer suchych może być zbawieniem. Produkt Artego(3x8ml) jest w boxie produktem z wyższej półki, ale dla mnie kompletnie nie przyda się, bo nigdy nie farbowałam włosów, nie mam też włosów zniszczonych, chyba że zastosuje go tak po prostu jako kosmetyk odżywczy. Opis na pudełku Artego nieco wprowadza w błąd, bo sugeruje wymieszanie ampułki z maską z tej samej serii Dream, zaś na stronie BeGlossy mamy informację: "Zaaplikuj ampułkę odbudowującą Dream na włosy, a następnie rozprowadź grzebieniem o wąsko rozstawionych zębach". Jest to mylące zwłaszcza dla osób, które nie są dociekliwe tak jak ja, bo w zasadzie po przeczytaniu instrukcji na pudełku najpierw zastanowiłam się, czy efekt na pewno będzie jak z salonu, jeśli nie użyję do mieszanki maski z tej samej serii?! Cóż, ten produkt raczej oddam w prezencie. Ostatni kosmetyk to miniatura kremu do rąk L'Occitane Pivoine Flora (10ml). Ta francuska marka jest wspaniała, zapach kremu jest cudowny, a ręce po nim faktycznie jedwabiste, smuci tylko, że produkt jest tak malutki.

Finalna ocena pudełka w skali od 1 do 10...BeGlossy oceniam w tym przypadku na 6, szału nie było, ale nie chcę być surowa, bo na stronie firmy jest info, że chodzi o mini produkty.

Ponadto w BeGlossy Box można było znaleźć opis kosmetyków bez cen(duży minus), barwny magazyn o urodzie i kosmetykach z pudełek BeGlossy (duży plus) oraz 13 różnych kuponów zniżkowych na kosmetyki, ubrania, buty, czy urządzenia do pielęgnacji twarzy(drugi duży plus):




SHINYBOX

Cena: 44 zł - zakup przez Subclub.pl, bez konieczności przymusowej subskrypcji, zwykła płatność przelewem.

ShinyBox Słodki Marzec

Zacznę od tego, że nie mam pojęcia dlaczego pudełko nazwano Słodki Marzec? Ta nazwa sugerowała, że w opakowaniu znajdę coś o aromacie czekolady albo słodyczy, ale nic takiego nie znalazłam. Mimo mylącej nazwy po otwarciu pudełka mogę powiedzieć, że efekt WOW tym razem pojawił się, bo w zasadzie wszystkie produkty są pełnowartościowe i jest ich aż 6! I tak szampony Timotei dobrze znam, tego z olejkiem arganowym nie miałam, więc z przyjemnością wypróbuję. Żele pod prysznic Biały Jeleń są w mojej łazience od zawsze, nie uczulają i mają ogromny wybór, ten z babką lancetowatą i dziką jabłonią jest dla mnie nowością, już się cieszę na miły prysznic ;) Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem okazał się olejek macadamia BioOleo w opakowaniu z kulką, którym od kilku dni masuje twarz - świetny relaks i natłuszczenie skóry, zwłaszcza w trakcie weekendu. W zestawie jest też odżywka z portugalskiej, zielonej glinki marki Labrayon, która regeneruje oraz ułatwia rozczesywanie i to właśnie ta druga funkcja przyda mi się, bo akurat moje długie włosy zawsze plączą się po myciu. Cieszy mnie również rękawica do demakijażu od GLOW, bo chciałam spróbować produktu tej marki - przetestuję ją podczas zmywania tuszu, resztę twarzy zmyję żelem. Normalnie nie kupiłabym tego produktu, bo jakoś nie widzę tego jak utrzymywać czystość takiej rękawicy przy wielokrotnym użyciu, ale może faktycznie na podróż to dobry wybór. Ostatni produkt to całkiem duża perfumetka Neness, ja dostałam numer 136 (La vie est Belle/Lancome). Nad tym produktem nie będę się rozwodzić, bo jest podróbką oryginalnych perfum, na swoim blogu nie promuję podróbek, więc tym bardziej nie będę ich używać.


Finalna ocena pudełka w skali od 1 do 10...ShinyBox oceniam w tym przypadku na 9, pudełko zrobiło na mnie wrażenie, jedyny zgrzyt to perfumetka, co może być jednak moim subiektywnym spostrzeżeniem, stąd mimo wszystko wysoka ocena. Ponadto patrząc na magazyn BeGlossy radzę właścicielowi ShinyBox, aby przybrał podobną strategię marketingową, bo to świetne uzupełnienie zestawu!



W ShinyBox dodatkowo pojawił się nie tylko opis produktów z pudełka z cenami(duży plus), ale i voucher 100 zł na odżywkę Hair Medic za 379 zł(minus, bo odżywka jest i tak droga):


Suma sumarum w mojej opinii wygrał ShinyBox, zrobił świetne pierwsze wrażenie i widać, że zawartość nie była przypadkowa!
















poniedziałek, 29 lutego 2016

Lemon tree


sweater - SimplyBe
belt - House
leggings - Mr Gugu and Miss Go
shoes - Y-3 by Yohij Yamamoto
earrings - House
ring - handmade (gemstone - moss agate)
bracelet - handmade (gemstone - jadeite)

Ta stylizacja jest wręcz idealna na przełom lutego i marca, dlatego że z jednej strony jest zwiastunem wiosny, a z drugiej strony przypomina jak marzec może być kapryśny i zimny. Neonowy sweter jest bardzo ciepły, ale i lekki zarazem, bo przewiewny. Sweter ze względu na długość stał się tuniką, jest oversizowy, więc ciekawy pasek był tu niezbędny. Lubię gdy kolory zgrywają się, dlatego legginsy obrazujące pola i łąki wpisują się idealnie w ten outfit. Buty Yamamoto są fantazyjne ze względu na zabawny obcas i jak widać pochwalają trend odkrywający kostki, chociaż zmarźlakom nie polecam tego rozwiązania ;) Natomiast w kwestii biżuterii dzieje się całkiem sporo, mamy tu kolczyki frędzle w żywym odcieniu zieleni, które fajnie kontrastują z neonowym swetrem. Bransoletkę z barwionych jadeitów zrobiłam sama, a ich kolor jest bliski limonce i ociera się o neon. Pierścionek także wykonałam sama z agatu mszystego. We wszystkie niezbędne kamienie zaopatruje się podczas Targów Minerałów i Biżuterii Skarby Ziemi.
PS. W chłodne dni oczywiście nie zapominajcie o ciepłych kurtkach :)









czwartek, 7 stycznia 2016

Sintra, Cascais oraz Cabo da Roca, czyli na krańcu Europy

Pod koniec października zwiedziłam również piękne okolice Lizbony. Na wyjątkowe wyróżnienie zasługuje Sintra, którą wielbił sam Lord Byron, była to również miejscowość, w której wyjątkowo często pojawiali się portugalscy królowie. Moją uwagę przyciągnęły trzy rezydencje (Pałac Monserrate, Quinta da Regaleira, Pałac Pena) ze względu na różnorodność architektury, warto jednak w Sintrze zostać na dłużej i także zobaczyć: Pałac Narodowy, Zamek Maurów, Pałac Seteais (obecnie hotel), dom w stylu alpejskim księżnej Edla.
  
                                                                       SINTRA

PAŁAC MONSERRATE

Pałac Monserrate i ogromny park, który latem trzeba koniecznie zobaczyć, idealne miejsce na piknik. Rezydencja została w XIX w. odrestaurowana przez Anglika Sir Francisa Cooka.














Wnętrze pałacu niestety nie zostało wyposażone w meble z epoki, mimo to zachwyca bez dwóch zdań.




Po lewej stronie dojrzała persymona, sharon w Portugalii to bardzo popularny owoc.








QUINTA DA REGALEIRA

Pałac w obecnym kształcie powstał na początku XX w. za sprawą nowego właściciela António Augusto de Carvalho Monteiro, odpowiedzialny za dzieło stworzenia był architekt Luigi Manini. Jednak to Monteiro nadał temu miejscu niezwykłą, tajemniczą aurę, wszak był masonem zafascynowanym ezoteryką. I tak w ogromnym ogrodzie odnajdziecie liczne budowle: podziemne przejścia, pawilony, kapliczki, czy też labirynt, gdzie odbywały się rytuały inicjacyjne.


















Ogrody Quinta da Regaleira idą ku górze, stąd tak piękny widok m.in. na Pałac Narodowy w Sintrze (widoczne dwie białe wieże, a raczej kominy kuchenne).






Kot po lewicy, kot po prawicy, jak widać tych magicznych zwierząt nie mogło zabraknąć w tak enigmatycznym miejscu ;)))


 Labirynt, w którym dokonywano masońskich inicjacji.


PAŁAC PENA

Barwny pałac ma swoich zwolenników i przeciwników, jedni mówią, że jest kiczowaty, inni umieszczają go w czołówce najpiękniejszych rezydencji królewskich na świecie. Pierwotnie był tam klasztor, dopiero w XIX w. król Ferdynand II rozpoczął prace mające na celu uświetnić to miejsce i koniec końców zamienić w królewskich pałac. Architekt Baron von Eschwege pod dyktando władcy stworzył budowlę i bajkową, i romantyczną zarazem.



















 Wnętrza Pałacu Pena można zwiedzać, komnaty królewskie są pięknie zdobione.




Widoki z Pałacu Pena.

Widok z Pałacu Pena na średniowieczny Zamek Maurów w Sintrze.


Outfit:
shirt - Topshop
belt - House
bag - Parfois
leggings - Mr. Gugu and Miss Go
skirt - Arrogant Cat
sweater - Cropp
shoes - Dagrod


CASCAIS
Po intensywnym zwiedzaniu następny dzień spędziłam w popularnym kurorcie, pod koniec października nie było tam tłumów, więc tym bardziej miejscowość wydała mi się urokliwa.








 


CABO DA ROCA
Cabo da Roca to z kolei miejsce, gdzie podziwia się naturę, a dokładnie najbardziej wysunięty na zachód punkt kontynentalnej Europy. Klify robią wrażenie, nie brakuje też śmiałków, którzy nieustannie ryzykują w celu zrobienia oszałamiającego selfie.



W drodze do Cabo da Roca.

Latarnia morska na Cabo da Roca.